Dwaj piloci zostali zestrzeleni nad pustynią i zaczęli iść w kierunku bazy. Było bardzo gorąco. i gdy szli szybko wyczerpali zapas wody. Wspinając się w górę i w dół po piaszczystych pagórkach, ich stopy osuwały się i tonęły w piasku i wkrótce byli zmęczeni. Gdy osiągnęli szczyt pagórka, z nadzieją wpatrywali się w horyzont, wytężając wzrok w poszukiwaniu jakiegokolwiek śladu wody. Tych dwóch wytrwałych mężczyzn, pocąc się, wspinając się na kolejny pagórek, spadając w dół
z wyczerpania raz za razem, jednakże ponawiało swoje wysiłki dotarcia do kolejnego szczytu.
Ostatecznie obaj upadli w piasek blisko szczytu pagórka. Tym razem żar
i wysiłek pokonał ich. Nie mogli iść dalej.
Dwóch innych pilotów poszukujących ich helikopterem przeleciało nad nimi widząc dwa ślady i pilotów bez życia w piasku. Byli zasmuceni i zdumieni, gdyż za szczytem tego wzgórza było jezioro o pięknej, czystej wodzie. Umierający piloci stracili słodką, życiodajną wodę, która była zaledwie kilkaset metrów przed nimi. Ona była tak blisko, mimo to oni jej nie widzieli.
Podobnie jest z naszym duchowym życiem. Walczymy za wszelkimi nierównościami, staramy się, naciskamy, osiągamy szczyt po szczycie oczekując, że zobaczymy pragnienia naszych serc. Błagamy Boga raz za razem, i potem często wyczerpani upadamy.
Zrozpaczona wdowa, nachodziła i nachodziła niesprawiedliwego sędziego, aż miał dość jej ciągłych i wytrwałych próśb i chociaż nie chciał jej ustąpić, spełnił prośbę.
Dziecko może męczyć swoją matkę ciągłym płaczem i Pan Jezus użył przykładu wdowy, aby nauczyć nas wytrwałości.
Wytrwałość opłaca się.
“I rzekł: Puść mnie, bo już wzeszła zorza. Ale on odpowiedział: Nie puszczę cię, dopóki mi nie pobłogosławisz”.
I Mojż. 32,26